Dziś
napiszę zgodnie z sugestią kolegi o problemach jakie mogą się pojawić.
Jeżeli chodzi o moje doświadczenia to powiem szczerze, że mam
"szczęście" do klientów. Zaledwie kilka razy zdarzyło mi się trafić na
nie słownego zleceniodawcę i niemal zawsze było to wtedy gdy działałem
jako podwykonawca.
Rok temu zadzwoniła do mnie duża firma sprzątająca i zleciła mi mycie okien w Zakładach Tyskich. Okna były rozrzucone po całym zakładzie. Było ok. 400m2 okien do umycia. okna były w fatalnym stanie i dostęp był również trudny. Część okien była na wysokości ok.10 m.
Policzyłem 5zł. za m2, ale było im za drogo. Zeszłem do 3.50.
Okna myliśmy przez 2 dni po 12 godz. Trzeba się było nie źle nagimnastykować. Pracowaliśmy w 4 osoby. Chociaż powierzchnia nie była duża to warunki w jakich pracowaliśmy dały nam nie zły wycisk. Szczerze mówiąc przy żadnym innym zleceniu mycia okien się tak nie napracowałem.
Kiedy kończyliśmy zleceniodawca był zadowolony i dał nam do podpisania aneks na drugie tyle okien w tym samym zakładzie. Czułem się doceniony, ale jak się okazało po skończeniu wszystkiego zaczęli się czepiać. Nie których zanieczyszczeń po prostu nie dało się usunąć. Okna nie były myte od lat i były narażone na działanie różnych kwasów. Robiliśmy poprawki, ale na nic się to zdało. Firma sprzątająca, która nam zleciła mycie okien też próbowała różnymi metodami i nic. Też się poddali. W rezultacie nasz zleceniodawca uzależnił zapłatę za naszą pracę od odbioru pracy im przez szefostwo zakładów tyskich. I koło się zamyka. Zakłady Tyskie nie chcą odebrać pracy firmie sprzątającej, a ta z kolei nie chce odebrać pracy nam bo im też nie odebrali.
Miałem serdecznie dość. Pracowaliśmy cały tydzień po 10,12 godzin. Bolało mnie wszystko i rzygać mi się chciało na widok okien. Zapłacili mi tylko za połowę zlecenia i wyszłem na zero.
Sytuacja ta jednak wzbogaciła mnie o kolejne cenne doświadczenie, z którego wyciągnąłem wnioski. I to jest bardzo ważne, żeby się nie zniechęcać w trudnych sytuacjach, tylko wyciągać wnioski i iść dalej do przodu:-)
Rok temu zadzwoniła do mnie duża firma sprzątająca i zleciła mi mycie okien w Zakładach Tyskich. Okna były rozrzucone po całym zakładzie. Było ok. 400m2 okien do umycia. okna były w fatalnym stanie i dostęp był również trudny. Część okien była na wysokości ok.10 m.
Policzyłem 5zł. za m2, ale było im za drogo. Zeszłem do 3.50.
Okna myliśmy przez 2 dni po 12 godz. Trzeba się było nie źle nagimnastykować. Pracowaliśmy w 4 osoby. Chociaż powierzchnia nie była duża to warunki w jakich pracowaliśmy dały nam nie zły wycisk. Szczerze mówiąc przy żadnym innym zleceniu mycia okien się tak nie napracowałem.
Kiedy kończyliśmy zleceniodawca był zadowolony i dał nam do podpisania aneks na drugie tyle okien w tym samym zakładzie. Czułem się doceniony, ale jak się okazało po skończeniu wszystkiego zaczęli się czepiać. Nie których zanieczyszczeń po prostu nie dało się usunąć. Okna nie były myte od lat i były narażone na działanie różnych kwasów. Robiliśmy poprawki, ale na nic się to zdało. Firma sprzątająca, która nam zleciła mycie okien też próbowała różnymi metodami i nic. Też się poddali. W rezultacie nasz zleceniodawca uzależnił zapłatę za naszą pracę od odbioru pracy im przez szefostwo zakładów tyskich. I koło się zamyka. Zakłady Tyskie nie chcą odebrać pracy firmie sprzątającej, a ta z kolei nie chce odebrać pracy nam bo im też nie odebrali.
Miałem serdecznie dość. Pracowaliśmy cały tydzień po 10,12 godzin. Bolało mnie wszystko i rzygać mi się chciało na widok okien. Zapłacili mi tylko za połowę zlecenia i wyszłem na zero.
Sytuacja ta jednak wzbogaciła mnie o kolejne cenne doświadczenie, z którego wyciągnąłem wnioski. I to jest bardzo ważne, żeby się nie zniechęcać w trudnych sytuacjach, tylko wyciągać wnioski i iść dalej do przodu:-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz